czwartek, 29 grudnia 2011

Pochwała prostoty czyli grzanka z mozzarellą.

Wygrzebałam ten przepis w najnowszym wydaniu dodatku do Gazety Wyborczej o nazwie "Palce lizać". Regularnie gdzieś tak od października kupuję w poniedziałki i to chyba jedyne czasopismo poświęcone gotowaniu, które się u mnie regularnie znajduje. Jakby ktoś chciał to polecam, od 2012 roku we wtorki z GW:)
Jak tylko przejrzałam najnowszy numer to wiedziałam że przypadnie mi ta przekąska do gustu. No i nie tylko mi bo i mojej mamie też posmakowała. To właściwie moje pierwsze starcie z taką solankową mozzarellą w stanie rozpuszczonym. Szkoda że wcześniej nie wiedziałam jakie to pyszne. Jeszcze lepsze będzie w sezonie kiedy pomidor zacznie smakować pomidorem, a nie wodą:) Porcja dla dwóch osób, albo jednej głodnej.




Chrupiące grzanki z mozzarellą


* cztery kromki chleba wiejskiego na zakwasie
* około pół małej kulki mozzarelli z zalewy( sześć plastrów)
* jeden pomidor
* 3-4 plastry cienkiego bekonu usmażonego na chrupko lub surowej szynki dojrzewającej
* kilka listków świeżej bazylii
* szczypta pieprzu
* łyżeczka oliwy z oliwek


Rozgrzać patelnię, najlepiej teflonową. Kromki chleba skropić oliwą i dwie położyć na patelni na średnim ogniu. Ułożyć na każdej po trzy plastry mozzarelli oraz szynkę i bazylię. Lekko przyprawić solą. położyć na każdej po drugiej kromce oliwą do góry i obrócić na nieupieczoną kromkę. Przykryć i zmniejszyć ogień. Smażyć około trzech minut, aż ser się rozpuści. Zdjąć z patelni, do każdej kromki włożyć po dwa plastry pomidora i przekroić. Podawać ciepłe.





Smacznego!

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Do czego prowadzi książka kucharska pod choinką...

...otóż do zabawnych anegdotek. Jak tej zainspirowanej ekscytacją książką, którą dostałam od brata. "Gotuj z Julią. Niezbędne przepisy i porady mistrzyni kuchni." Już po wstępnych oględzinach widzę że bedzie to pozycja, którą na dłużej się zainspiruję i zafascynuję. Postanowiłam się podzielić z X-em swoją ekscytajcą i oto co z tego wynikło:

X: Co bierzesz na pierwszy ogień? :P
Osia: Czekam tylko żeby zrobić karczochy i sos holenderski:D
Bo kupiłam karczochy w Kauflandzie, jeszcze nigdy nie jadłam, tak jak sosu holenderskiego:D Jak ja lubię takie wyzwania. Ale się podekscytowałam:PP
X: eee sorka...ale karczku nie jadlas nigdy!
Osia:KARCZOCHY
takie warzywa
Mózgu
X:<lol>
<glupek>
<jestem z głupkiem>
Osia: dekiel...
X: Myslalem, ze tak na karczek mowisz :P
Osia: Ehem i dlatego użyłam liczby mnogiej w dodatku
X: No, ze masz kilka karczkow :D


No to tyle w tej kwestii :)

A jakie są wasze kulinarne prezenty?


wtorek, 20 grudnia 2011

Kruche ciasteczka milionera vel Twix

Ostatnio ciągle coś komuś dedykuję. Te ciasteczka są z dedykacją dla mojego ukochanego D. który aspiruje do bycia ów milionerem. Trzymając za ten plan kciuki(oczywiście całkiem bezinteresownie;)) postanowiłam zrobić te słodkości. To słodkości przez duże S, zdecydowanie mnóstwo cukru i kalorii a przy tym trudno się im oprzeć. Połączenie więc nieco niebezpieczne, ale dzielnie podjęłam ryzyko:D Ciastka do złudzenia mi przypominają Twixa, chyba poprzez kruchość spodu i ciągnące się lekko nadzienie kajmakowe. Postanowiłam zrobić je w tortownicy ze względu na łatwość krojenia po wyciągnięciu z tej blaszki, ale nieduża kwadratowa blaszka też się nada. Przepis na około 20 trójkątów.





Kruche ciasteczka milionera


Na ciasto:

* 210 g mąki
* 150 g miękkiego masła
* jedno żółtko
* trzy łyżki cukru( u mnie brązowy)

Na nadzienie:

* puszka słodzonego mleka skondensowanego lub gotowej masy kajmakowej( u mnie kokosowa)
* 50 g masła
* 180 g czekolady ( rodzaj zależy od gustu, ale osobiście polecam chociaż deserową by nie skończyć z hiperglikemią;)



Mąkę przesiewamy do miski i dodajemy posiekane masło oraz żółtko. Zagniatamy wszystko na elastyczną masę. Rozwałkowujemy na placek o grubości około jednego centymetra i wykładamy dno blaszki do pieczenia. Odstawiamy w chłodne miejsce na około 30 minut. Po upływie tego czasu nakłuwamy widelcem i pieczemy w temperaturze 180 stopni do uzyskania złotego koloru( u mnie zajęło to około 20 minut). Studzimy. Przygotowujemy masę kajmakową gotując puszkę mleka w garnuszku z wodą przez około trzy godziny i odstawiamy do ostygnięcia. Gotową masę przekładamy do garnka i podgrzewamy z masłem. Wykładamy na upieczony spód wyrównując krawędzie. Rozpuszczoną w kąpieli wodnej lub mikrofalówce czekoladę wylewamy na górę i rozsmarowujemy. Chłodzimy około dwóch godzin, a najlepiej całą noc. Kroimy na trójkąty lub nieduże kwadraty i podajemy.

Smacznego!


wtorek, 13 grudnia 2011

Ale Meksyk! Czyli chilli con carne.

Z tego co mgliście pamiętam to pierwszy raz usłyszłałam o tej potrawie w programie Roberta Makłowicza kilka dobrych lat temu. Po zakupieniu odpowiedniej przyprawy i zrobieniu danie to niewątpliwie zrobiło furorę i od razu zjednało sobie serca wielu ludzi do których niewątpliwie należę. Robiłam je nawet w wersji ze tak powiem cateringowej, w czasach studenckich dla hordy wygłodniałych ratowników medycznych na akcji oddawania krwi. Danie to dzięki odpowiednim przyprawom ma bardzo charakterystyczny zapach i smak, który na szczęście nie wypala jednak dziury w przełyku, choć nazwa mówi co innego. Można je podać z ryżem lub zawinięte w tortilli. Porcja dla 5-6 głodnych osób.


No fotogeniczne, to to danie nie jest;)

 
Chilli con carne

* 80 dag mięsa mielonego( u mnie z reguły mielona łopatka)
* jedna duża cebula
* jeden strączek czerwonej papryki
* puszka czeronej lub białej fasoli (lub nawet dwie puszki)
*puszka pomidorów w kawałkach
* pięć łyżek koncentratu pomidorowego
* mieszanka przyprawowa chilli con carne( według mnie najlepsza jest ta z Kotany- produkowana bez glutaminianu i innych rewelacji)


Cebulę obieramy, siekamy drobno i podsmażamy na złoty kolor. Dodajemy mięso mielone i mieszamy. Smażymy do momentu aż mięso stanie się białe. Dodajemy puszkę pomidorów i koncentrat pomidorowy. Chwilę dusimy aż pomidory nieco odparują. Wsypujemy odsączoną fasolkę oraz przyprawę. Gotujey jeszcze około 4-5 minut na niedużym ogniu. Podajemy gorące z wybranym dodatkiem.

Smacznego!

P.s Szczególne pozdrowienia dla Bartosza, który zawsze tęsknie wspomina ów danie oraz dla Michała i Jego zdaje się kuzyna, który również (podobno)wspominał:D

środa, 7 grudnia 2011

Przez żołądek do oczu, czyli babeczki z pastą drobiową i tuńczykową.

Kupiłam gotowe babeczki do nadzień słonych i pikantnych w Biedronce. Trochę mnie przeraziło to, ze samo ciasto był zupełnie, aż do bólu neutralne. Nie smakowało niczym. Okazało się jednak że w połączeniu z dobrze doprawionymi nadzieniami jest to zaletą. Warto takie babeczki mieć w szafce i na szybko przygotować w razie niespodziewanych gości. Wizualny zachwyt gwarantowany:). Obie pasty to moje autorskie pomysły, tą drobiową stworzyłam na potrzeby zadowolenia męskiego pierwiastka mojej rodziny, który kręci nosem na jarskie lub rybne przysmaki. Przyznam nieskromnie że całkiem mi wyszło, na pewno zrobię kiedyś tą pastę na kanapki. Przepis jest na 24 małe babeczki.



Babeczki z pastą drobiową i tuńczykową

* 24 małe babeczki z kruchego ciasta bez cukru
* pół strąka żółtej papryki
* około 10-14 sztuk pomidorków koktailowych
* pół zielonego ogórka
* kilka listków bazylii lub pietruszki

Pasta tuńczykowa:

* puszka tuńczyka w kawałkach w sosie własnym
* mała cebulka
* trzy łyżki szczypiorku
* trzy czubate łyżki serka homogenizowanego o smaku naturalnym
* łyżeczka mielonej, słodkiej papryki
* sól i pieprz

Tuńczyka odsączyć i ugnieść widelcem z serkiem, przyprawami i szczypiorkiem. Wrzucić posiekany szczypiorek i małą cebulkę drobno pokrojoną. Wszystko dokładnie wymieszać.

Pasta drobiowa:

* jedna ugotowana podwójna pierś z kurczaka średniej wielkości
* trzy łyżki serka homogenizowanego o smaku naturalnym
* łyżka majonezu
* pół łyżeczki ostrego curry
* łyżka posiekanej natki pietruszki
* sól i pieprz

Pierś bardzo drobno posiekać nożem lub zetrzeć blenderem. Dodać serek, majonez i przyprawy. Dokładnie wymieszać.

Do babeczek nakładać łyżeczką pasty. Do każdej wetknąć półplasterek ogórka, kawałek papryki, i  połówkę lub ćwiarkę pomidorka koktailowego. Udekorować bazylią lub innym zielskiem i podawać.



Smacznego!:)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Mięsny blok z makaronem.

Skusiłam się na zrobienie tego dania po obejrzeniu zdjęcia w gazecie;) Danie okazało się być całkiem proste w przygotowaniu choć na początku się nie zapowiadało. Wygląda bardzo dekoracyjnie i idealnie nadaje się na przyjęcie lub jakąś specjalną okazję, choć moja rodzina nie pogardziła też taką formą niedzielnego obiadu:). No i jest bardzo dobre w smaku. Podaję zwiększone proporcje na dość dużą keksówkę. Można podać ów potrawę z ulubionym sosem, myślę że pomidorowy lub cytrynowy nada się idealnie:) Przepis na 5-6 głodnych osób.



Mięsny blok z makaronem


* 1 kilogram zmielonego mięsa dowolnego gatunku
* jeden strączek papryki lub dwie połówki w dowolnych kolorach( u mnie zielona i czerwona)
* jedna spora cebula
* 15 dag ugotowanego makaronu( u mnie rurki, ale polecam użyć czegoś drobniejszego; kolanka lub falbanki na przykład)
* dwa ząbki czosnku
* dwie łyżki bułki tartej
* jedno jajko
* sól, pieprz, papryka mielona, natka pietruszki posiekana
* 15 dag  wędzonego boczku


Cebulę posiekać drobno i podsmażyć na oleju wraz z czosnkiem aż staną się szkliste. Wrzucić na minutę pokrojoną w drobną kostkę paprykę. Ostudzić. Do mięsa dodać jajko, bułkę tartą, przyprawić i dodać ostudzoną cebulę z papryką. Wyrobić szybko ręką. Dno keksówki wyłożyć plastrami cienko pokrojonego boczku, tak aby na dole się stykały, a na górze formy trochę wystawały. Wyrobione mięso podzielić na dwie porcje i jedną wyłożyć keksówkę z boczkiem. Następnie położyć ciasno makaron, na górę zaś drugą porcję mięsa. Mocno ubić dłonią masy w foremce. Odstające kawałki boczku położyć na masie mięsnej.
Piec w temperaturze 200 stopni przez około 45-55 minut.
Podawać na ciepło choć na zimno też smakuje nieźle.


P.s W wersji dietetycznej można użyć np. mięsa drobiowego i zamiast boczku cienkich plastrów cukini.


Smacznego!


środa, 16 listopada 2011

Niemiecka sałatka mięsna

Zdecydowanie coś dla mięsożernych:) Choć przyznam że ja entuzjastką tzw. padliny nie jestem, ale jednak mi ta sałatka smakowała. Zachwyceni będą zwłaszcza panowie. To też świetny sposób na wyczyszczenie lodówki z resztek wędlin, ponadto po pewnych modyfikacjach w sosie i tłustości mięsa może być to danie dla osób na dietach nisko węglowodanowych. Ja osobiście nie wytrzymałam i do oryginalnego przepisu dodałam jeszcze dwa pomidory bo wszystko jest z octu, a ja chciałam złagodzić nieco i osłodzić ten kwaskowaty smak- nada się też strączek świeżej papryki. Polecam się dwa razy upewnić zanim sałatkę ową posolicie bo jednak wszystko jest dość słonawe. Porcja na 5-6 wygłodniałych osób.



Niemiecka sałatka mięsna

* ok. 40 dag różnych wędlin( u mnie kiełbasa, kiełbasa szynkowa, kawałek szynki)
* 100 gram cebulki perłowej
* pięć łyżek kaparów
* cztery duże ogórki kiszone
* pół małej cebuli
* dwa pomidory i/lub strączek papryki, najlepiej czerwonej lub żółtej
* 50 ml śmietany lub jogurtu naturalnego
* dwie łyżki majonezu
* dwie czubate łyżeczki musztardy
* łyżka czerwonej papryki mielonej
* pieprz oraz natka pietruszki

Wędliny pokroić w kosteczkę. Jeżeli mamy do czynienia z tłustszymi wyrobami typu boczek można je przysmażyć na chrupko na patelni i odsączyć na ręczniku papierowym. Odsączyć z zalewy cebulkę i kapary dodać do mięsa. Posiekać małą cebulkę i pokroić w kostkę ogórki oraz pomidory i/lub paprykę. Ze śmietany, majonezu, mielonej papryki, pieprzu i musztardy przygotować sos. Polać sałatkę i dokładnie wymieszać. Odstawić do przegryzienia się składników na około 30 minut. Podawać z pieczywem lub bez, na kolację lub śniadanie.

Smacznego!

niedziela, 6 listopada 2011

Zupa cebulowa czyli bomba witaminowa

No tak. Zupa numer dwa w moim prywatnym rankingu, tuż za wszelkimi wariacjami na temat buraka(barszcz czysty, z ziemniakami, krokietami, uszkami, barszcz ukraiński, chłodnik). Ogólnie to lubię zupy, zwłaszcza właśnie jesienno-zimową porą. Bywają sycące, mogą być dietetyczne, i zrobione z całego wachlarza składników, z różnymi dodatkami. Ponadto niemalże zawsze dodatek warzyw czyni z nich coś zdrowego- w tym przypadku to przebogate źródło witaminy C. Zupa ta ma raczej subtelny, mimo sporej ilości cebuli smak i przyjemną konsystencję. Zachęcam do jedzenia zup- niedowiarkom(zwłaszcza płci męskiej) przypominam że zupa może być pierwszym daniem, tuż przed wymarzonym kawałkiem mięcha na danie drugie.Porcja dla czterech osób.




Zupa cebulowa z grzankami


* 2 litry wywaru mięsno- warzywnego, lub warzywnego
* 5-6 cebul
* dwa ząbki czosnku
* 3-4 łyżki oleju lub masła
* sól, pieprz, natka pietruszki, czerwona papryka mielona
* opcjonalnie śmietana lub jogurt naturalny
* 12-16 kromek chleba tostowego
* 30 dag sera żółtego




Cebulę posiekać w niekoniecznie drobną kostkę i zeszklić na maśle. Przełożyć do wysokiego naczynia i rozdrobnić blenderem razem z połową szklanki wywaru i czosnkiem na zupełnie gładką konsystencję. Wywar doprowadzić do wrzenia i wlać masę cebulową. Gotować kilka minut i doprawić solą, pieprzem i czerwoną papryką mieloną. Posypać posiekaną natką pietruszki. Można każdą porcję udekorować śmietaną lub jogurtem. Podawać z grzankami zrobionymi w opiekaczu do kanapek lub w piekarniku gdzie na kromki chleba kładziemy ser żółty. 


Smacznego!

czwartek, 3 listopada 2011

Lasagne- milion pysznych kalorii

No tak, to zdecydowanie nie jest danie na dietę. Głównie za sprawą beszamelu i sporej ilości sera żółtego. Ale w porze jesiennej, taki posiłek raz na jakiś czas od razu poprawia humor. Chyba za sprawą pomidorów i świeżej bazylii- czyli echa letniego słońca. A może za sprawą przypieczonego, ciągnącego się  żółtego sera? Cokolwiek by nie wymyślić to naprawdę świetna potrawa, głównie dla makarono- i mięso- żerców. No i fanów włoskich smaków. Oraz dla dzieci- w ich przypadku działa sugestia że lazania to przecież ulubione danie Garfielda. Ogólnie nadzienie nie będzie jakieś oświecone, właściwie to to samo co sos tutaj z lekką modyfikacją ilości mięsa oraz przecieru pomidorowego. Porcja na sześć dość głodnych osób.





Lasagne mięsna

* kilo mięsa mielonego (ulubione, byleby nie z paczki)
* jedna duża cebula
* 400 gram pomidorów z puszki lub pół kilo świeżych
*  4 łyżki gęstego koncentratu pomidorowego
* średnia marchew, opcjonalnie również strączek czerwonej papryki
* 3 łyżeczki ziół prowansalskich
* łyżeczka bazylii
* trzy ząbki czosnku
* 400 gram płatów lasagne
* łyżeczka soli
* szczypta cukru

Sos:
* 40 gram masła
* 40 gram mąki
* około 400 ml mleka
* sól, biały pieprz, gałka muszkatołowa lub odrobina kminu rzymskiego


Do posypania:
* 200 gram starkowanego sera żółtego


Cebulę obrać i posiekać w kostkę. Wlać olej na patelnię i na gorący wrzucić cebulkę. Kiedy nabierze już lekkich rumieńców, wrzucamy mięso i smażymy ok. 5 minut. Dodajemy pomidory z puszki, marchew starkowaną na grubych oczkach, paprykę i  i koncentrat. Chwilę odparowujemy i dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, bazylię i zioła prowansalskie. Gotujemy na małym ogniu 5 minut. 

Rozpuszczamy na głębokiej patelni masło, dodajemy mąkę. Chwilę mieszamy i zaczynamy stopniowo dolewać mleka energicznie mieszając, najlepiej trzepaczką. Dodajemy sól, pieprz i inne wybrane przyprawy. Mieszamy aż do zgęstnienia.


Dno naczynia żaroodpornego smarujemy cienko odrobiną oliwy i wykładamy płatami makaronu. Lekko smarujemy je beszamelem, następnie wykładamy mięso. Czynność powtarzamy do wyczerpania mięsa. Na samej górze powinien się znaleźć makaron, który polewamy beszamelem i posypujemy serem żółtym. Całość zapiekamy w 200 stopniach przez około 25 minut.


Podajemy gorące, smacznego!




wtorek, 1 listopada 2011

Sałatka "piękna" nicejska:)

Nie wiem na ile zgodna jest z kanonem, ale wygląda niesamowicie apetycznie:) No i nie spodziewałam się że połączenie sałaty i tuńczyka wyjdzie tak apetycznie. Ta sałatka to idealna kolacja na pochmurny, jesienny dzień a to za sprawą tych energetyzujących kolorów i składników dostępnych obecnie cały rok w naszym kraju. Świetne źródło witamin i białka. Porcja dla dwóch głodnych osób(uwaga! sycące!).



Sałatka nicejska


* pół główki sałaty lodowej lub mieszanka sałat( ja użyłam gotowej mieszanki z roszponką)
* jeden średniej wielkości pomidor
* pół ogórka szklarniowego
* jedna mała cebula cebula czerwona lub żółta
* pół strączka żółtej papryki
* dwa jajka 
* puszka tuńczyka w kawałkach( w oleju lub sosie własnym- wedle uznania)


Sos: 
* sok z połówki cytryny- bez pestek
* łyżeczka musztardy
* oliwa z oliwek( trzy razy więcej niż jest soku)
* sól i pieprz


Dodatkowo:
* czarne oliwki( jeśli ktoś ma i lubi)
* grzanki np. czosnkowe


Warzywa myjemy i kroimy: sałatę rwiemy na kawałki i wykładamy na dwa duże talerze. Na to kładziemy pokrojonego w półplastry pomidora, ogórka w plasterkach, cebulę pokrojoną w piórka. Jajka gotujemy na twardo i po ostygnięciu kroimy na ćwiartki. Na sałacie i warzywach wykładamy po równej ilości tuńczyka, z brzegów zaś jajeczko. Polewamy każdą porcję tuż przed podaniem sosem. Można serwować z oliwkami i/lub grzankami.

Smacznego!


piątek, 21 października 2011

Obiady czwartkowe czyli studenckie spaghetti.

Ten enigmatyczny nieco tytuł ma swoje korzenie w czasach studenckich. Gdzieś tak na drugim roku zaczęła się moja era gotowania dla współmieszkaczy. Składaliśmy się na obiad, kupowaliśmy co trzeba i ja wędrowałam do kuchni;) Rozwiązanie to miało wiele zalet: zużywało się mniej gazu, brudziło mniej garów, zawsze był ktoś kto miał jakiś pomysł na obiad, no i ja nie musiałam po tak owym zmywać, a czynności tej szczerze nienawidzę- także same zalety:) Tak jak całe menu było w tygodniu raczej spontaniczne i niepewne, tak w każdy czwartek pojawiało się owe spaghetti- słynne nie tylko wśród moich współlokatorów, ale i wielu innych osób odwiedzających nasze jakże urocze mieszkanko. Sekret chyba tkwił w tym, że miało w sobie mięso, nie było z proszku lub ze słoika, i smakowało całkiem pysznie jak na studenckie kryteria. Porcja dla około 3-4 osób.


Spaghetti studenckie


* pół kilo mięsa mielonego (ulubione, byleby nie z paczki)
* jedna średnia cebula
* 400 gram pomidorów z puszki lub pół kilo świeżych
* 200 ml koncentratu pomidorowego
* 2 łyżeczki ziół prowansalskich
* łyżeczka bazylii
* trzy ząbki czosnku
* 400 gram makaronu
* łyżeczka soli
* szczypta cukru

Cebulę obrać i posiekać w kosteczkę. Wlać olej na patelnię i na gorący wrzucić cebulkę. Kiedy nabierze już lekkich rumieńców, wrzucamy mięsko i smażymy ok. 7 minut. Dodajemy pomidory z puszki razem z zalewą i koncentrat. Gotujemy kolejne 7 minut i dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek, bazylię i zioła prowansalskie. Gotujemy na małym ogniu 5 minut. Makaron gotujemy w osolonej wodzie według instrukcji na opakowaniu. Ugotowany makaron przelewamy nieco wodą i polewamy już na talerzach gorącym sosem.

Można posypać nieco startym żółtym serem.


 
Smacznego!



P.s Przepis dedykuję moim współlokatorom i wszystkim, którzy wpadali "przypadkiem" w porze obiadowej w nasze skromne progi:)

środa, 19 października 2011

"Bigos" z fasolki szparagowej

Proste, szybkie i smaczne. W sumie czego chcieć więcej;) Nazwa dania w cudzysłowie bo z oryginalnym kapuścianym bigosem łączy je tylko koncentrat pomidorowy, warzywo i kiełbaska. W każdym razie to bardzo fajna potrawa kolacyjna lub obiadowa. Można użyć zarówno fasolki zielonej, jak żółtej, mrożonej lub świeżej.
Można też skroić jakieś ochłapki wędlin z lodówki, albo kurczaczka co został z poprzedniego obiadu. Porcja na dwie osoby.



Bigos z fasolki szparagowej


* 500 gram fasolki szparagowej
* ulubiona kiełbasa lub kawałki wędlin itp.- ilość dowolna
* pięć łyżek koncentratu pomidorowego
* mała cebulka
* przyprawa do bigosu lub ulubione zioła( majeranek, oregano, bazylia, kminek itp.)
* łyżeczka słodkiej mielonej papryki
* sól i pieprz
* cukier

Fasolkę pokrojoną na około 3-4 centymetrowe kawałki ugotować do miękkości( ale nie rozgotować na papkę!). Odcedzić. Na patelni przysmażyć cebulkę i kiełbasę lub inne mięso. Dodać do fasolki. Koncentrat pomidorowy rozetrzeć z odrobiną ciepłej wody i dodać do reszty składników. Podgrzewać na małym ogniu, uważać żeby nie przypalić. Przyprawić solą, pieprzem, papryką i ziołami. Jeśli potrawa jest za kwaśna to dodać odrobinę cukru. Podawać gorące, okraszone pietruszką lub koperkiem i z chlebkiem lub bez.

Smacznego!


wtorek, 18 października 2011

Tatar ze śledzia po węgiersku wg. Magdy Gessler

To chyba moja pierwsza inspiracja przepisem tej Pani. Zobaczyłyśmy z mamą w "Kuchennych rewolucjach" jak przyrządzano ten tatar, udało mi się znaleźć przepis i oto i jest;) Całkiem prosty w wykonaniu, a mi osobiście bardzo posmakował. Wprowadziłam modyfikacje, raczej czysto kolorystyczne bo do tatara trafiła czerwona cebula i zielona papryka. No i nie trafiły tam kapary, których nie mam na stanie(;) Ogólnie polecam na kolację albo jakąś imprezkę.



Tatar ze śledzia po węgiersku

* 250 gram śledzia typu Matias
* cztery jaja na twardo
* dwa kiszone ogórki
* łyżka kaparów
* cztery marynowane podgrzybki
* dwie czerwone, pieczone papryki( wstawione do piekarnika aż zmiękną i zacznie odchodzić skórka)
* jedna cebula

Sos:

* łyżka miodu lipowego
* łyżka musztardy
* dwie łyzki pasty pomidorowej( u mnie koncentrat pomidorowy)
* świeżo mielony czarny pieprz
* łyżeczka ostrej papryki mielonej( ja dałam mniej, a według opinii ogółu było dość pikantne)
* kawałeczek imbiru


Wszystkie składniki z pierwszej części przepisu kroimy w około 1 centymetrową kostkę. Ze składników z drugiej części robimy sos i wrzucamy pokrojone śledzie, paprykę, ogórki, cebulę, jajka i kapary. Wszystko dokładnie mieszamy i odstawiamy poza lodówką na godzinę. Po upłynięciu czasu wsadzamy do lodówki na pół godziny i podajemy. Można podawać z chlebem.

Smacznego!

sobota, 15 października 2011

Brzydkie, pyszne ciasto beztłuszczowe

 Dostałam ten przepis od nieocenionej Magdy S. zwanej Sosną, którą serdecznie pozdrawiam:) Ciasto to mój prywatny hit,bo nie znam drugiego, które byłoby tak wilgotne, jabłkowo-orzechowe i jednocześnie miało tyle walorów zdrowotnych. Moja prywatna modyfikacja to dodatek mąki pełnoziarnistej(ja użyłam Lubelli do wypieku chleba). Zdrowotność tego wytworu polega nie tylko na całkowity braku oleju czy margaryny, ale i więc na sporej zawartości błonnika z orzechów, mąki i owoców(u mnie tym razem jabłek i gruszek). Ponadto jest proste w wykonaniu i znika tak szybko, że kiedy upiekłam pierwszy raz to ciasto nie doczekało porannej sesji zdjęciowej:) Przepis na dużą blachę.




Beztłuszczowe ciasto owocowo- orzechowe

* 6 jabłek lub innych owoców(gruszki, śliwki, czereśnie, wiśnie)
* 3/4 szklanki cukru( ja do słodkich jabłek dałam trochę więcej jak 1/4 szklanki i dla mnie była to ilość wystarczająca)
* 3 jajka

* szklanka posiekanych orzechów(mogą być też bakalie, osobiscie dodałam płatki migdałów, posiekane orzechy laskowe, rodzynki, ziarna słonecznika) 
* łyżeczka proszku do pieczenia
* łyżeczka sody oczyszczonej
* dwie szklanki mąki( ja dałam dwie szklanki mąki razowej, ale można też dać dwie szklanki pszennej:)

Przygotowanie:

Owoce należy umyć, obrać, wydrążyć gniazda nasienne i pokroić w kostkę lub takie jak jabłka czy gruszki poszatkować. Bakalie wsypać do jabłek, zasypać wszystko cukrem i odstawić na godzinę.
Po upływie podanego czasu wbić do jabłek jajka, dodać przesianą mąkę z sodą i proszkiem do pieczenia i wszystko dokładnie wymieszać. Wylać na wysmarowaną tłuszczem i wysypaną bułką tartą lub otrębami blachę. Piec w temperaturze 200 stopni C przez 25-30 minut.





P.s Świeże kroi się fatalnie choć też smakuje pysznie.

wtorek, 11 października 2011

Pieczeń rzymska co Rzymu nie widziała

Kolejne danie nie mające nic wspólnego z miejscem w nazwie;) Podobno w Rzymie zupełnie nieznana, za to w Niemczech bardzo popularna. Od razu przypomina mi się jak z moją S. chciałyśmy wytłumaczyć Hiszpanowi po angielsku, że pierogi ruskie to typowo polskie danie;D Polacy chyba lubią te nazwy z zagranicą w tle bo dodają potrawom światowego blichtru;) Nawet pospolita marchewka i pietruszka wprost z polskiej ziemi zyskują na elegancji gdy lądują w sosie do ryby po grecku(gdzie rybą jest jakże małomiasteczkowy karp;). Przepisem na to danie podzieliła się ze mną mama. Porcja na sześć głodnych osób.



Pieczeń rzymska


* kilogram mielonego mięsa( u Nas łopatka)
* dwie kajzerki namoczone w mleku i odciśnięte
* siedem jajek( w tym pięć ugotowanych na twardo)
* sól, pieprz oraz ulubione przyprawy
* strączek zielonej papryki
* dwie cebule zeszklone na oleju




Mięso, dwa jajka, bułki i cebulę wymieszać dokładnie w misce. Dodać pokrojoną w kosteczkę paprykę, przyprawić solą i pieprzem. Jeśli konsystencja jest za rzadka dosypać bułki tartej. Wyłożyć półmisek żaroodporny folią aluminiową, na to położyć połowę mięsa, które uformować w kształt jakby łódeczki. Na środek wyłożyć jajka, którym obciąć końcówki(aby nie było zbyt dużych zwężeń bo źle się kroi). Wyłożyć resztę mięsa na górę i uformować. Piec w temperaturze 180 stopni, przez około półtorej godziny. Podawać z ziemniakami i surówką lub sałatą. Do tego mięsa doskonale pasują też sosy. Może być pieczeniowy, grzybowy, cytrynowy lub chrzanowy.


Smacznego!

poniedziałek, 10 października 2011

Sałatka z tuńczykiem i innymi dobrymi rzeczami;)

Jedna z moich ulubionych. Bardzo smaczna, sycąca i przede wszystkim pełna walorów odżywczych bo znajdziemy tu i rybkę bogatą w kwasy tłuszczowe, i suche nasiona roślin strączkowych pełne błonnika i witamin głównie z grupy B, natkę pietruszki bogatą w witaminę C- sama dobroć;) Może stanowić samodzielny posiłek bo zawiera wszystko co trzeba, no i jest banalnie łatwa w przygotowaniu. Polecam użyć do tego brązowego ryżu i tuńczyka w kawałkach. Porcja na 4-6 osób.




Sałatka z tuńczykiem i ryżem


* dwa woreczki ryżu (może być biały, brązowy lub mieszany- ważne by nie był rozgotowany)
* puszka tuńczyka w kawałkach(najlepiej w oleju)
* puszka czerwonej fasoli
* pół dużej puszki zielonego groszku
* cztery ogórki kiszone
* cztery łyżki posiekanej natki pietruszki
* sól i pieprz do smaku


Ryż ugotować w lekko osolonej wodzie i ostudzić. Kiedy będzie już chłodny, dodać tuńczyka(jeśli w oleju to razem z olejem, jeśli w wodzie to odcedzić), odcedzoną fasolę i groszek. Ogórki pokroić w kosteczkę i razem z pietruszką  dodać do ryżu z tuńczykiem. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Odstawić na chwilę do lodówki dla przegryzienia się smaków i podawać.


Smacznego:)


piątek, 30 września 2011

Jesienny murzynek

No i znowu utknęłam z przepisami;) Tak już mam, trzeba mi to wybaczyć. Dzisiaj znowu będzie coś słodkiego, bo ostatnio gotowaniem obiadów zajmuję się sporadycznie. Niestety jesień daje o sobie coraz częściej znać, dzień się zrobił niesamowicie krótki, rano wszędzie wisi mgła.Aczkolwiek kilka ostatnich dni to raczej koniec lata niż początek jesieni;) Wraz z nadejściem trudnych czasów dla osób słońco i ciepłolubnych trzeba się czymś pocieszyć. A czym jak nie czekoladą;) Murzynek to właściwie ciasto kakaowe. Ten jest wybitnie ciemny, wilgotny i bardzo pyszny. Przepis pochodzi ze starego zeszytu z przepisami i jest moim ulubionym;) Murzynka można zrobić w wersji bardziej wytrawnej, z bodajże pięciu składników. Wolę jednak tą wyrośniętą wersję.
Porcja na dość dużą blachę.



Jesienny murzynek


* 35 dag mąki
* 25 dag cukru
* 2 jajka
* 3/4 szklanki oleju
* 0,5 litra kefiru, maślanki lub jogurtu naturalnego
* 2 duże łyżki gorzkiego kakao dobrej jakości
* 1,5 łyżki sody oczyszczonej


Mąkę z sodą przesiać do miski, dodać cukier i kakao.
Wymieszać i wlać olej, kefir, i wbić jajka. Mieszać energicznie do uzyskania jednolitej konsystencji. Można w tym celu użyć miksera, ale ja sobie radzę trzepaczką:)


Wylać na blachę posmarowaną olejem i wysypaną bułką tartą lub wyłożoną papierem do pieczenia.
Piec w temperaturze 180-200 stopni przez około 35 minut. Sprawdzać gotowość patyczkiem:)


Po ostygnięciu ciasto można oblać polewą, przełożyć powidłami, posmarować nutellą, posypać kokosem i orzechami itp. U mnie przedostatnia opcja z nutellą. 


Smacznego:)




P.s Przepis ze specjalną dedykacją dla Sabinki, która twierdzi że jest antytalenciem cukierniczym, a ja jej nie wierzę o! I dlatego daję tu coś czekoladowego czego u mnie szukała, ale wcześniej nie znalazła;)
Moje ulubione jesienno- letnie kwiatuszki;) Astromerie:)


czwartek, 8 września 2011

Cynamonowe muffiny

Uwielbiam zapach i smak cynamonu. Kojarzy się z czymś egzotycznym i...erotycznym:P Nie mam go dość, ubóstwiam latem i kocham zimą. W kosmetykach. W ciastach, deserach, konfiturach, napojach. Lubię jego spokojny odcień brązu i fikuśnie zwiniętą korę:) Te muffiny są naprawdę cynamonowe. Troszkę smakują piernikiem, świetnie rosną i są całkiem zdrowe. Przepis na 12 standardowych sztuk.


Muffiny cynamonowe


* szklanka mąki pszennej
* szklanka mąki żytniej lub pełnoziarnistej
* 1/2 szklanki płatków owsianych
* 5 łyżek cukru
* 5 łyżek miodu
* 2 jajka

* 3/4 szklanki oleju
* szklanka mleka
* 2 łyżeczki proszku do pieczenia
* łyżeczka sody
* 3 łyżeczki cynamonu
* garść posiekanych orzechów

Wymieszać składniki suche, później  mokre, po czym dokładnie połączyć wszystkie.
Blachę wyłożyć papilotkami i napełniać ok. 2/3 każdą(te muffiny bardzo ładnie wyrastają).

Wstawić do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na ok 20 minut.


Smacznego:)

piątek, 26 sierpnia 2011

Kulinarne zachcianki i kotlet po szwajcarsku

Bardzo lubię spełniać takie kulinarne zachcianki rodziny, znajomych i przyjaciół. Wczoraj mój brat zażyczył sobie właśnie kotlet po szwajcarsku. No to zrobiłam. Swoją drogą taki sam kotlet tyle że z piersi kurczaka i nadziewany jeszcze szynką to cordon bleu. Zaś pierś z kurczaka(najlepiej z wytrybowaną kostką skrzydłową) z masłem i pietruszką to de volaille. Pierwszy raz smażyłam mięso w taki sposób- to jest na głębokim tłuszczu. Dało to fajną chrupkość panierce i zachowało soczystość mięsa.


Kotlet po szwajcarsku (na cztery kotlety)


*  około 700 gram schabu bez kości
* 200 gram sera żółtego
* olej do smażenia( lub smalec)
* dwa jajka
* szklanka bułki tartej
* szklanka mąki( dobrze sprawdza się krupczatka wymieszana z  przyprawą do mięs np. Knorra)
* sól, pieprz, opcjonalnie natka pietruszki


Wszystko robiłam tak jak na tym filmiku;)

 

I muszę przyznać że ten instruktaż bardzo mi ułatwił współpracę z tymi kotletami;) A oto jak u mnie wyglądał efekt końcowy:

 
Średnio piękny, ale liczy się wnętrze;)

No i właśnie rzeczone wnętrze;)


Dla mojego brata nadziałam kotlety jeszcze odrobiną pieczarek podsmażonych na maśle. Dla mnie to wykroczenie poza kanon klasyki. Podane zostały z frytkami i moimi ulubionymi ostatnio słodko-kwaśno- pikantnymi ogóreczkami. 

P.s Przy okazji pozdrawiam mojego szwajcarskiego łącznika;)

niedziela, 21 sierpnia 2011

Borówka do mięs

Ot, taka pamiątka z Mazur, jedna z kilku. Ja sama niestety w tej najpiękniejszej z polskich krain nie byłam już lata. Ale moi tajni wysłannicy przywieźli mi stamtąd borówkę brusznicę. Swoją drogą to dość interesujące, że istnieje borówka amerykańska, która siłą rzeczy przypomina mi bardziej jagodę ze względu na smak i kolor chociażby, a mimo to nazywa się borówką;D Sama w sobie brusznica jakkolwiek zdrowa nie powala walorem smakowym- jest cierpko-kwaśna i przypomina trochę pod ty względem żurawinę. Za to ta konfitura świetnie sprawdza się jako dodatek do pieczeni, a nawet camemberta smażonego zastępując żurawinę. Przepis na 5 małych słoiczków.


Borówka do mięs

* 1 kilogram borówki brusznicy
* 40 dag cukru
* pół szklanki wody


Z wody i połowy cukru zagotować syrop. Do syropu wrzucić przebraną, i opłukaną borówkę i gotować aż puści sok. Kiedy to nastąpi wsypać resztę cukru. Gotować na wolnym ogniu około 35 minut. Przełożyć do gorących słoików i zakręcić gorącymi i bardzo dokładnie wytartymi pokrywkami. Nie ma konieczności pasteryzowania, u mnie pokrywki zaciągnęły bez problemu. Myślę że w ten sam sposób można przygotować żurawinę. Smacznego:)









piątek, 19 sierpnia 2011

Bułki- godzinki

Bardzo sympatyczny wypiek trzeba przyznać. Moje pierwsze w życiu bułki i obyło się bez dramatu, spalenizny, czy też szkód w ludziach i mieniu.  Najfajniejsza jest chyba prędkość z jaką się to pieczywo przygotowuje bo wraz z wyrastaniem przygotowanie zajmuje godzinę. Przepis niedokładnie jednobrzmiąco, ale zaczerpnięty z bloga kuchenne fascynacje .


Bułki "godzinne"

- 240 ml mleka
-115 ml wody ( Ja użyłam więcej, żeby ciasto miało dobrą konsystencję )
-1 łyżeczka miodu
-55 g masła
-1 jajko
-350 g mąki pszennej
-210 g mąki pszennej pełnoziarnistej (ja użyłam takiej firmy "Lubella" )
-15 dag świeżych drożdży ( dałam 7 g suszonych )
-1 i 1/2 łyżeczki soli
-mleko do posmarowania bułek
-ziarna na wierzch : mak, sezam, słonecznik ( według uznania )


Do rondla wsadzamy mleko, wodę, masło i miód i podgrzewamy o rozpuszczenia i połączenia się wszystkich składników. Jeśli mamy drożdże świeże to rozpuszczamy je w pół szklanki mleka i odstawiamy na chwilę.
W drugiej misce mieszamy mąkę, sól, jajko i suche drożdże. Dolewamy ostygnięte mleko z wodą, miodem i masłem. Mieszamy. Wyrabiamy około 5 minut. Ciasto powinno być lekko klejące i elastyczne, odstawać od boków miski.
Ciasto dzielimy na ok 12 części(lub więcej mniejszych) i formujemy w kulki, lekko spłaszczamy. Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 30-35 minut. Po tym czasie bułeczki smarujemy mlekiem i posypujemy ziarnami.

Pieczemy w temp. 200°C przez 15 minut. Lub dłużej by nabrały złocistego kolorku. Pyszne są zarówno na ciepło jak i po ostygnięciu z ulubionymi dodatkami, zarówno na słodko jak i na słono :)





Est voila! ;D

Risotto dziewicze i długa przerwa;)

No! Witam po dłuższej nieobecności na blogu. Nie mogę uwierzyć, że nie było mnie tu miesiąc. Sezon urlopowy, a potem sezonowa...depresja sprawiły że trochę bloga zaniedbałam;) Teraz postaram się o troszkę systematyczności i będę regularnie przygotowywać coś do prezentacji w tymże urokliwym miejscu;) A jak nie to proszę mnie bić!

Risotto to potrawa często zachwalana i polecana przez różne kucharki i kuchareczki. Jakoś nie miałam jej w repertuarze, co okazuje się być dziwne bo ja bardzo ryżowo-kaszowo- makaronowy człowiek jestem.Miałam za to przykre doświadczenia z rozgotowaną paćką z długoziarnistego ziarna na przesolonym wywarze(prawdopodobnie z kostki).  Niby to tylko ryż i bulion, ale ma w sobie coś takiego, że nie sposób się od gara oderwać;} Przepis z założenia miał nosić nazwę "risotto trzykolorowe", ale mi wyblakła papryka i będzie wobec tego "risottem dziewiczym" (bo pierwszym) po prostu;D

Risotto dziewicze (porcja na cztery osoby)

* 2 szklanki ryżu do risotto
* jedna podwójna pierś z kurczaka
* 2 cebule średniej wielkości
* 1,5 litra bulionu (u mnie drobiowy)
* 0,5 strąka papryki czerwonej i zielonej
* około 6 łyżek kukurydzy konserwowej
* cztery łyżki oliwy
* starkowany ser żółty
* sól, pieprz, pietruszka

Na patelni rozgrzewamy oliwę i wrzucamy pokrojoną w drobną kostkę cebulę. Zrumieniamy i dorzucamy ryż, smażymy aż będzie lekko przeźroczysty. Następnie dolewamy powoli bulion, czekamy aż się wchłonie i znowu dolewamy i tak aż pochłonie płyn i zyska kremową konsystencję. Dodajemy paprykę pokrojoną w kostkę i kukurydzę. Wrzucamy pokrojoną pierś z kurczaka(ja ze swojej ugotowałam wywar, którym podlewałam ryż więc podsmażanie nie było konieczne) upieczoną, ugotowaną lub podsmażoną saute ;)
Przyprawiamy pieprzem i delikatnie solą(jeżeli bulion był na kostkach to należy bardzo uważać z ilością tak owej). Całość gotujemy jeszcze około pięciu minut. Podajemy posypane pietruszką i posypane serem żółtym.

Smacznego:)

sobota, 16 lipca 2011

Mleczne trufelki- na dietę i nie tylko

Naprawdę mleczne i cudownie kremowe. Bardzo łatwe do zrobienia. Schłodzone do odpowiedniej temperatury dają się uformować w różniaste kształty czym byłam szczerze zachwycona. Robiłam je dla mamy na dukanowej diecie, ale nawet Ci "bezdietowi" zajadali się nimi ze smakiem. Myślę że to widać u mnie na blogu, ale uwielbiam robić takie słodycze. Głównie z myślą o prezentach- świetnych bombonierkach,które można skonstruować z tak owych;) Podaję proporcje dukanowe i te dla osób żywiących się normalnie;)



Mleczne trufelki

- 100 gram mleka w proszku(w wersji dietetycznej mleko granulowane)
- 50 ml gęstego jogurtu naturalnego
- cztery łyżki mleka płynnego
- 3-5 łyżek cukru(lub słodzik w tabletkach rozgnieciony, masy należy próbować i wsypać słodzidło wedle upodobań)

- ulubiony aromat do ciast
- cynamon, kakao gorzkie(na dietę) lub sezam, orzechy, starkowana czekolada dla niedietetycznych



Jogurt i mleko podgrzewamy w garnuszku, dodajemy cukier lub słodzik, aromat i wlewamy do mleka w proszku. Mieszamy intensywnie aż do uzyskania jednolitej konsystencji(możemy użyć do tego celu miksera ale nie jest to konieczne).
Wstawiamy masę na godzinę do zamrażalnika.
Wyjmujemy po godzince i toczymy, formujemy, lepimy dowolne kształty, które obtaczamy w cynamonie, kakao lub bakaliach. Do samej masy też możemy dodać starkowanej czekolady czy posiekanych bakalii.
Przechowywać te cudeńka należy w lodówce.


A przepis ten dedykuję Busiowi, bo Rafaello i Bounty leżą póki co poza Jego zasięgiem z powodu ilości tłuszczu:(

piątek, 15 lipca 2011

Tuna con pasta

Zasadniczo to jestem bardzo makaronowym człowiekiem. Najbardziej kocham makaron za tysiące odsłon w, których występuje oraz za to że nie trzeba go obierać:P Ten makaron mimo słabych walorów estetycznych posiada całkiem sporą grupę fanów tu i ówdzie. Nawet wśród tuńczykowych sceptyków.



Tuna con pasta


* 400 g makaronu penne
* 80 gram kukurydzy konserwowej
* 275 g tuńczyka z puszki(zarówno w oleju jak i w wodzie się nada)
* 40 ml jogurtu naturalnego lub śmietany
* sól i pieprz do smaku
* 3 łyżki natki pietruszki
* jedna średnia cebula
* dwie łyżki oleju


Makaron zagotować al dente w osolonej wodzie.
Cebulę obrać i posiekać. Podsmażyć na oleju. Kiedy nabierze już rumieńców dorzucić tuńczyka, kukurydzę, jogurt. Wymieszać wszystko dokładnie i doprawić solą i pieprzem do smaku. Na koniec ugotowany makaron polać gotowym sosem i posypać natką pietruszki.
Jest to ulubiona potrawa akademików i stancji. Łatwa, szybka, sycąca i pyszna:)


Jeżeli nieszczególnie dbamy o linię możemy zamiast jogurtu dodać majonez. A jeżeli ktoś ma ochotę można dorzucić ząbek czosnku;)


Smacznego!

czwartek, 14 lipca 2011

Pralinki domowej roboty

Może nie jest to jakiś szczególnie rewolucyjny przepis, bo powstaje niemalże z gotowców. Ale pozwala na dowolność nadzienia, interpretacji i kształtów. Przygotowanie wymaga trochę wysiłku i czasu, ale efekt zarówno wizualny jak i smakowy jest tego wart. Tu podaję wariację z kremem kawowym, lejącym się oraz z nadzieniem orzechowym ale nadzienie zależy tylko od naszej pomysłowości. Do zrobienia tych czekoladek potrzebujemy silikonowej foremki na kostki lodu w dowolnym kształcie. Ważne żeby foremka była elastyczna co znacząco ułatwi wyjmowanie czekoladek. Niezbędny będzie także czysty pędzelek jak do farb plakatowych.



Pralinki domowej roboty

* 1 tabliczka czekolady gorzkiej 
* 1 tabliczka czekolady mlecznej
* 0,5 tabliczki czekolady białej
* 100 ml śmietany kremówki 
* 2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej 
* 50 gram orzechów laskowych 
* 100 gram kremu orzechowo-czekoladowego

Rozpuszczamy jedną tabliczkę gorzkiej i tabliczkę mlecznej czekolady w kąpieli wodnej. Czekolada powinna być lejąca się.
Bierzemy foremkę i pędzelkiem wypełniamy każde wgłębienie czekoladową dość cienką warstwą(tzn. malujemy jakby środek).
Kiedy wszystkie będą już pomalowane wsadzamy na 15 minut do zamrażarki. Pilnujemy cały czas aby nasza czekolada była płynna- w tym celu możemy wsadzić miseczkę z czekoladą do gorącej wody.
Wyjmujemy i nakładamy kolejną warstwę pędzelkiem po czym znowu chowamy do zamrazarki. Czynność powtarzamy jeszcze raz. Tak oto mamy gotową podstawę do dalszej pracy.


Krem kawowy
Do garnuszka wlewamy śmietanę kremówkę i dodajemy kawę i tabliczkę pokruszonej gorzkiej czekolady. Mieszamy intensywnie do momentu aż czekolada się rozpuści. Zdejmujemy z ognia. Możemy dodać łyżeczkę alkoholu aby nieco złagodzić słodki smak.
Studzimy masę i chłodną wlewamy do naszych foremek uważając żeby nie pobrudzić boków a jeżeli to nastąpi to wycieramy delikatnie brzegi patyczkiem do uszu. Pamiętajmy też aby zostawić milimetr lub dwa odstępu od góry na denko. Zalewamy masę czekoladą tak aby było już denko i wstawiamy do zamrażarki na 20 minut. Jeśli nie zalaliśmy brzegów to wszystko powinno się ładnie scalić i można spokojnie i delikatnie wyjąć czekoladki z foremki.


Krem orzechowy
Do miękkiej nutelli dodajemy posiekane orzechy laskowe i nakłądamy do foremek. Reszta postępowania jak przy kremie kawowym:) Jeśli chcemy uzyskać taki wzorek na czekoladce topimy białą czekoladę. Zanurzamy widelec w niej i poruszamy jak wahadełkiem nad czekoladkami w różne strony:P Życzę smacznego i powodzenia w tworzeniu swoich wersji:)


P.s Za zdjęcie dziękuję mojej kochanej Ivv:*


środa, 13 lipca 2011

Krewetki w sosie awokado

Wygrzebuję dzisiaj przepisy z archiwum;) 
Trzeba przyznać że danie to jest mało skomplikowane i nawet dla kogoś kto debiutuje w kontaktach z krewetkami wysoce łatwe;) Przy tym wieje od niego wielkim światem(za stosunkowo niewielką cenę;). Sam sos świetnie smakuje z szynką na kanapce albo jako dip do warzyw. Ma świetną, kremową i jedwabistą wręcz konsystencję. Wygląda bardzo atrakcyjnie dzięki miseczce ze skóry awokado i na pewno zostanie hitem przyjęcia.

Krewetki w sosie awokado

* 1 kilogram krewetek (wystarczą takie średnie ale wiadomo im większe tym lepsze:)
* jedno awokado 
* 0,5 szklanki śmietany lub jogurtu naturalnego

* 2 łyżki majonezu
* 1 łyżeczka musztardy

* 1 łyżeczka przecieru pomidorowego

* 0,5 łyżeczki mielonej słodkiej papryki

* 2 łyżki natki pietruszki

Krewetki hipermarketowe są z reguły już obgotowane(na co wskazuje różowy kolor). Tak owe wrzucamy na wrzącą wodę na 3 minuty dosłownie i zmniejszamy maksymalnie gaz. Wyławiamy delikwentki i pozbawiamy głów, pancerzyka, jelitka.

W misce mieszamy obrane ze skórki bardzo dojrzałe awokado(skórkę zostawiamy), ze śmietaną, majonezem, musztardą, przecierem, papryką i pietruszką. Najlepiej oczywiście robić to mikserem lub blenderem, ale od biedy to i tłuczek do ziemniaków się nada. Zmiksowane doprawiamy solą i odrobiną pieprzu.

Wykładamy na talerz krewetki a do zostawionej wcześniej skóry wykładamy sos z awokado. Podajemy:)


Muffinki z bananami i białą czekoladą

Sezon owocowy w pełni więc tak owe pojawiają się w moich wypiekach. Wczoraj w muffinach wylądowały wiśnie ale to nie było "to" więc dalej szukam przepisu idealnego;) Tymczasem odgrzebuję przepis na muffinki bananowe z białą czekoladą. Bardzo w smaku bananowe, słodkie i naprawdę dobre zwłaszcza na drugi dzień po przygotowaniu. W oryginalnym przepisie była łyżeczka(!) soli, ale niestety było to czuć za bardzo więc zdecydowanie zmniejszyłam proporcję tego składnika.



Muffinki bananowe w białej czekoladzie

* dwie szklanki mąki pszennej
* jedna łyżeczka proszku do pieczenia
* trzy łyżki cukru
* 1/4 łyżeczki soli
* jedno duże jajko
* szklanka mleka
* 0,5 szklanki oleju lub stopionej margaryny lub masła
* 100 gram(tabliczka) białej czekolady
* cztery dojrzałe banany



Jak w przypadku większości muffinów najpierw mieszamy w jednej misce składniki suche: przesianą mąkę, proszek do pieczenia, cukier, sól.
Następnie w drugiej misce lekko roztrzepujemy jajko, mleko, olej tudzież masło, pokruszoną(ale niezbyt drobno) czekoladę oraz obrane ze skórki banany pokrojone w półplasterki.
Następnie dodajemy mokre składniki do suchych i mieszamy niezbyt dokładnie, ale tak aby nie było widać mąki.Wylewamy masę do foremek na muffinki lub do papilotek do 2/3 wysokości foremki.
Pieczemy w 200 stopniach C aż zbrązowieją(około 15-18 minut).