środa, 28 marca 2012

Młode i jędrne. Zupa curry z młodymi ziemniakami i szpinakiem

Bardzo sympatyczna zupka. Przy tym pożywna i nawet panowie z natury bardziej mięsożerni, którzy zupę uważają raczej za napój i traktują po macoszemu będą myślę usatysfakcjonowani. Niby ostre przyprawy to domena dań zimowych, ale tutaj się tak wszystko idealnie komponuje z młodymi warzywami że żal nie zrobić. Chciałabym przy tym zaznaczyć swoje zdanie na temat sezonowości warzyw i owoców. Osobiście nie traktuję ziemniaków z Izraela czy szpinaku z Hiszpanii gorzej, nie uważam żeby jakiekolwiek nowalijki były trucizną, zwłaszcza w dobie ścisłych unijnych przepisów dotyczących na przykład metali ciężkich. Importowane nowalijki zresztą są w cenach takich, które nie pozwalają na jakieś szczególnie hurtowe spożycie. Młody ziemniak sprowadzony skądś tam i tak moim zdaniem smakuje lepiej niż wymrożony w magazynie polski produkt, który bywa o tej porze roku słodki i rozpada się w garnku. No to się nagadałam;) Teraz czas na zupę. Porcja na cztery osoby, przepis pochodzi z książki "Pikantne dania. 101 sprawdzonych przepisów.".


Zupa curry z ziemniakami i szpinakiem

* 60 dag mięsa mielonego
* dwa litry wywaru mięsnego lub warzywnego
* duża cebula
* trzy łyżki oleju
* 40 dag młodych ziemniaków
* 100 gram liści młodego szpinaku( ja nabyłam w Biedronce)
* sól,pieprz
* dwie łyżeczki łagodnego curry
* łyżeczka kuminu rzymskiego
* szczypta kurkumy
* dwie łyżki sosu sojowego
* dwa ząbki czosnku
* śmietana lub jogurt grecki

Cebulę obieramy i siekamy na drobną kosteczkę. Wlewamy do garnka olej i wrzucamy cebulę oraz rozgnieciony czosnek. Smażymy na złoto. Dodajemy mięso i smażymy mieszając około 10 minut. Wlewamy wywar i zmniejszamy ogień. Wsypujemy do zupy przyprawy i mieszamy.  Ziemniaki szorujemy lub obieramy i kroimy w plastry. Dodajemy do powoli gotującej się zupy i zwiększamy nieco ogień. W tym czasie myjemy szpinak i zalewamy na około trzy minuty wrzącą wodą i odcedzamy.  Zupa jest gotowa gdy ziemniaki zmiękną. Podajemy układając na górze talerzy z zupą liście szpinaku i robiąc kleks z jogurtu lub śmietany. Smacznego!


poniedziałek, 26 marca 2012

Wegańskie smoothie z mleczkiem migdałowym i owocami

Kiedy tylko znalazłam ten przepis w książce "100 zdrowych pokarmów" to wiedziałam że zrobię, choćby z ciekawości by zobaczyć jak wygląda mleczko od migdałów, które z tego co wiem wymion nie mają:P Oczywiście poza białym kolorem nie ma to nic wspólnego z tradycyjnym krowim wyrobem. Smakuje wyraźnie marcepanowo. Moje miało malutkie kawałeczki migdałów bo malakser jest przygotowany na większe formaty tego co się wrzuca, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Polecam ten koktajl zwłaszcza alergikom i weganom. Porcja na dwie osoby.


Smoothie z mleczkiem migdałowym i owocami

* 100 gram migdałów zblanszowanych i obranych 
* 300 ml soku jabłkowego niesłodzonego
*  dwa banany lub pomarańcze
* łyżka siemienia lnianego
* 200 gram malin, jagód lub innych owoców jagodowych

 Migdały wrzucamy do naczynia malaksera lub blendera i wlewamy odrobinę soku. Włączamy i mielimy dodając cienki strumykiem sok aż uzyskamy gładką konsystencję. Dodajemy do koktajlu banany lub pomarańcze i owoce jagodowe( jeśli są zamrożone to należy je wcześniej rozmrozić) oraz siemię lniane. Miksujemy na jednolitą konsystencję i rozlewamy do szklanek. Podajemy.



Przepis dodaję do akcji "Smoothie!"

niedziela, 25 marca 2012

Łatwa tarta z budyniem waniliowym i owocami

Nieskromnie powiem- to chyba mój najładniejszy wypiek:) Ale to chyba niewielki sukces skoro ciasta wychodzą mi chyba najgorzej z całej gamy kuchennych przysmaków. Tu jednak nie było czego zepsuć, no można było przypalić spód lub zrobić grudki w budyniu( co i osobiście zdarza się niestety dość często). I ta prostota czyni jej jedzenie jeszcze przyjemniejszym. Oraz to jaki wybór daje gościom- każdy może dostać kawałek ze swoim ulubionym owocem, a owoc może być dowolny, świeży lub z mrożonki, z puszki czy ze słoika. Polecam szczególnie do po południowej kawki:) Porcja na sporą formę do tarty.



Tarta z budyniem waniliowym i owocami

Na spód:
* 125 gram masła
* 100 gram cukru pudru
* 250 gram mąki
* jedno jajko
* szczypta soli

Na masę:
* opakowanie budyniu waniliowego
* dwie łyżki cukru waniliowego lub ekstraktu waniliowego
* 400 ml mleka
* 30 gram masła

+ owoce ( u mnie pokrojone w plastry kiwi i truskawki, pomarańcze i ciemne winogrona)


Przesiewamy do miski mąkę z solą. Dodajemy masło pokrojone w kostkę, roztrzepane jajko i cukier. Całość ugniatamy aż będzie mieć jednolitą konsystencję. Formujemy w kulę i wsadzamy do lodówki na godzinę lub do zamrażarki na 20 minut.
Po schłodzeniu wyjmujemy i wałkujemy na cienki placek. Wyklejamy ciastem formę do tarty( jeśli posiadamy ceramiczną to smarowanie masłem lub wykładanie papierem do pieczenia nie jest konieczne). Nakłuwamy obficie widelcem i pieczemy na lekko złoty kolor w 200 stopniach przez około 25 minut. Studzimy.
Budyń przygotowujemy według przepisu na opakowaniu, dodając ekstrakt z wanilii lub cukier waniliowy. Dodajemy pod koniec gotowania masło i intensywnie mieszamy trzepaczką lub mikserem. Lekko przestudzony wylewamy na spód i wygładzamy powierzchnię. Układamy owoce w dowolnej kompozycji i podajemy.

Smacznego!

sobota, 24 marca 2012

Lemo...limoniada?

Ciężko jednoznacznie stwierdzić jak powinien nazywać się ten napój. Może łatwiej będzie tym, którzy użyją tylko jednego gatunku cytrusów. Najważniejsze że cudownie gasi pragnienie i nie ma nic wspólnego z przemysłowym wyrobem pełnym cukru, aromatów i nie zawierającym tego co powinna w sobie mieć prawdziwa lemoniada: mianowicie cytryn;) Inspiracją była moja podróż do Torunia, gdzie w bardzo popularnej kawiarni podają właśnie taki napój.  Przepis na sporą szklankę.




Lemo-limoniada z brązowym cukrem

* 200 ml wody gazowanej lub niegazowanej
* sok z połowy wyciśniętej cytryny
* cztery plastry limonki
* cztery plastry cytryny
* dwie łyżeczki brązowego cukru typu dremerara
* kostki lodu




Na dno wysokiej szklanki wsypujemy brązowy cukier. Następnie układamy naprzemiennie plastry limonki i cytryny, dodajemy lód i zalewamy całość wodą. Na koniec wlewamy sok i podajemy ze słomką by można było swobodnie dozować sobie kwaśność płynu. Smacznego:)



poniedziałek, 19 marca 2012

Kuchenna chemia i ciasto marchewkowe

Zastanawiacie się czasem dlaczego niektóre rzeczy w kuchni odbywają się tak, a nie inaczej? Ja ostatnio coraz częściej, dumam sobie nad powstawaniem piany z białek, nad procesami łączącymi składniki w ciasto i również nad tym czemu ciasto wyrasta najlepiej na środku mimo że składniki zostały dobrze połączone, surowe ciasto było równe, stoi na równej powierzchni, a piekarnik grzeje jednolicie. Czy ktoś może wie?;)

Polecam wam do przeczytania artykuł będący materiałem ze studenckiej konferencji naukowej w, którym opisano jak przeprowadzić ciekawe doświadczenia chemiczne za pomocą zwykłych produktów spożywczych. Dowiecie się między innymi jak wsadzić całe jajko do butelki:D Ja na pewno wkrótce spróbuję:) Artykuł znajduje się TU. A teraz przejdźmy do meritum...

Robiłam już jedno ciasto z dodatkiem marchewki. To jest jednak inne i zostanie moim ulubionym. To że w składzie ma warzywo zdradza tylko pomarańczowy kolor środka:) Jest wilgotne, aromatyczne, odpowiednio słodkie, a dodatek korzennych przypraw sprawia że trochę smakuje jak piernik. Ten serkowy lukier idealnie dopełnia całości smaku. I to ów ciasto dało przyczynek do rozważań nad wyrastaniem produktu na środku tortownicy, co wcale zresztą nie zaszkodziło jego walorom smakowym. Ani troszeczkę;) Porcja na tortownicę o ok. 24 centymetrach średnicy.




Ciasto marchewkowe z lukrem serowym




* 175 gram oleju słonecznikowego
* 150 gram cukru pudru

* 3 jajka
 * 300 g startej na drobnych oczkach marchewki
 * 85 gram rodzynek
* 55 gra orzechów włoskich
* starta skórka z pomarańczy
* 200 gram mąki pszennej
* 1 łyżeczka sody oczyszczonej
* 1 łyżeczka cynamonu
* 0,5 łyżeczki gałki muszkatołowej

* szczypta kardamonu

Lukier :

* ser twarogowy jak na sernik lub gęsty jogurt naturalny, lub serek homogenizowany waniliowy lub neutralny
* cukier puder
* sok z pomarańczy

Jajka, cukier i olej miksujemy na jednolitą masę. Wsypujemy marchewkę, rodzynki( ja wcześniej namoczyłam), orzechy, skórkę z wyparzonej pomarańczy. Przesiewamy mąkę z sodą, cynamonem i gałką muszkatołową oraz kardamonem, dodajemy do masy marchewkowej i energicznie miksujemy aż połączą się wszystkie składniki. Pieczemy  40-45 min  w 180 stopniach, sprawdzając patyczkiem czy jest gotowe. Studzimy. Z serka( ilość dowolna i zależna od upodobań- u mnie dwa opakowania serka homogenizowanego), soku z pomarańczy oraz dowolnej i smakowo preferowanej ilości cukru pudru robimy lukier wszystko ze sobą dokładnie łącząc. Dekorujemy gotowe, zimne ciasto i podajemy.



 


Smacznego!


P.s Za przepis dziękuję nieocenionej Magdalenie:*
P.s 2. Notkę ze względu na nieco chemiczny charakter dedykuję mojej Sylwii, która to z chemią ma coś wspólnego:P

sobota, 17 marca 2012

Że niby orzeszek, a to ciecierzyca!

Ciecierzyca występuje u mnie dość często, chyba na równi z fasolą. Lubię jej orzechowy smaczek i niesamowitą ilość odsłon w jakich występuje. Tym razem zaproponuję ciecierzycę nie w zupie, sałatce ani jako kotlet tylko jako przekąskę:) Te niby "orzeszki" to sprytny zamiennik solonych i prażonych na tłuszczu fistaszków. Na pewno mniej kaloryczny, bardziej smakowity i przede wszystkim zdrowy- bogaty w błonnik i sole mineralne. I co najistotniejsze, w przeciwieństwie do orzechów ziemnych tymi "orzeszkami" się można naprawdę najeść!
Polecam serdecznie wszystkim wielbicielom chrupania różnych przysmaków do ulubionego filmu, serialu czy przeglądu blogów kulinarnych:)



Orzeszki z ciecierzycy

* szklanka suchej ciecierzycy( około 200 gram)
* dwie łyżki oleju
* sól
* ulubione przyprawy w ilościach preferowanych( u mnie czerwona słodka papryka, chilli, bazylia, oregano i sól morska)




Ciecierzycę namaczamy w misce ze sporą ilością wody i odstawiamy na 12 godzin. Po tym czasie wylewamy wodę a ciecierzycę gotujemy około 20 minut aż będzie tylko leciutko twarda. Odcedzamy wodę i wsypujemy do garnka w, którym się gotowała. Wlewamy dwie łyżki oleju i wsypujemy przyprawy. Przykrywamy garnek pokrywką i energicznie potrząsamy. W ten sposób każde ziarno będzie idealnie obtoczone w przyprawach. Wysypujemy zawartość na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 stopni. Prażymy około 40 minut, od czasu do czasu mieszając ziarna na blasze. Idealna ciecierzyca ma chrupiącą skórkę i miękki środek. Jemy na zimno lub ciepło. Smacznego!:)

czwartek, 15 marca 2012

Gruba bagietka czyli bułka wrocławska

Miały wyjść piękne, smukłe i długie. Wyszły lekko grubawe, trochę nieforemne i krótkie.Niech Was nie zmyli ta na zdjęciu, drugi bok był już gruby:D I tak oto bagietki stały się bułkami wrocławskimi lub tak zwaną bułką kanapkową. Nie zaszkodziło to za bardzo właściwościom smakowym wyrobu, który jest naprawdę smaczny. Jednakże myślę, że wkrótce podejmę wyzwanie i może upiekę coś na zakwasie, bo trwałość takiego drożdżowego wypieku jest bardzo krótka. Już na drug dzień to nie to samo, dlatego jeśli macie odporne żołądki to dobrze taką bułeczkę z masełkiem spożywać na ciepło. Ja podałam już ostygniętą z masłem i dżemem- u mnie rzadkość, bo śniadania z reguły jem słone, może poza owsianką. Przepis pochodzi stąd i wystarczy na trzy cienkie i dość dlugie bagietki.




Gruba bagietka czyli bułka wrocławska

* cztery szklanki mąki pszennej
* szklanka mleka
* po dwie łyżeczki cukru i soli
* szklanka letniej wody
* 7 gram suszonych drożdży
* trzy łyżeczki masła




Mleko z cukrem i masłem zagotować tak by cukier i masło się połączyły( ja podgrzałam całość w mikrofalówce). Przestudzić. Mąkę przesiać z solą i drożdżami do miski. Dodać wodę, mleko z cukrem i masłem i intensywnie zacząć wyrabiać do momentu aż ciasto uzyska jednolitą konsystencję i będzie gładkie, miękkie i elastyczne. Może się nawet lekko lepić do rąk. Uformować ciasto w kulę i odstawić w misce do wyrośnięcia( około godziny- półtorej). Po tym czasie wyrzucamy ciasto na obsypaną mąką stolnicę i delikatnie dzielimy na części i formujemy bagietki lub za pomocą grubszych wałków ciasta bułkę wrocławską. Odstawiamy na kolejne 30 minut do wyrośnięcia. Nagrzewamy piekarnik do 230 stopni i wstawiamy na dół naczynko z czystą wodą( para wodna utworzy chrupiącą skórkę na bagietkach). Wstawiamy bułki i pieczemy przez 10 minut aż utworzy się delikatna skórka. Po tym czasie dopiekamy bułki w 200 stopniach aż będą złote, a po uderzeniu w np. kant stołu będą wydawały pusty dźwięk( u mnie trwało to jeszcze około 10-15 minut). Studzimy na kratce.






Smacznego!

sobota, 10 marca 2012

Maślane ciasteczka z żurawiną i orzechami

Z reguły ciasteczka wolę kupić bo jakoś mi nie wychodzą często, nie wiem czemu. Albo coś się spali, albo połączy w jedno wielkie ciastko bo zrobię za małe przerwy albo i inne cuda. Tym razem jednak chciałam pozbyć się nadmiaru żurawiny i stwierdziłam że wybiorę najprostszy przepis jaki znajdę. O ja naiwna! Za pierwszym razem oczywiście nie wyszło wszystko tak jakbym sobie życzyła. Nadgorliwie trzymałam ciacha w piekarniku i miały trochę za duży stopień zrumienienia w związku czym były trochę za twarde. Ku mojej nieskończonej radości za drugim razem wszystko wyszło jednak tak jak trzeba i ciasteczka są naprawdę pyyszne. Kruchutkie, maślane z dodatkiem chrupiących orzechów i kwaskowatej żurawiny. Przepis ogólnie jest...bożonarodzeniowy! Ale myślę że po ukształtowaniu ciastek w owal zje się te ciasteczka chętnie na Wielkanoc;)


Maślane ciasteczka z żurawiną i orzechami

* 170 gram masła
* łyżka mleka
* 70 gram cukru pudru
* szczypta soli
* 250 gram mąki pszennej
* 60 gram suszonej żurawiny
* 40 gram orzechów( laskowe, włoskie lub niesolone pistacje)


Przesiewamy mąkę z cukrem i solą. Dodajemy łyżkę mleka i miękkie masło pokrojone na kawałki. Wszystko ucieramy ręcznie lub mikserem. Żurawinę zalewamy odrobina gorącej wody i odsączamy. Kroimy na drobniejsze kawałki. Siekamy orzechy, niezbyt drobno. Bakalie dodajemy do ciasta i starannie mieszamy. Ciasto dzielimy na dwie części i formujemy wałki o średnicy zależnej od gustu( u mnie około 2,5 centymetra). Zawijamy każdy wałek w folię aluminiową i wkładamy do zamrażarki na około pół godziny. Po tym czasie wyjmujemy i kroimy na plastry grubości około 5-7 milimetrów. Układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia lub wysmarowanej masłem. Pieczemy około 10 minut w temperaturze 200 stopni.
Ciastka są upieczone jeśli ich brzegi są lekko zrumienione a góra nie jest już zupełnie miękka. Gorące wydają się być miękkie i niedopieczone, ale po ostygnięciu robią się kruche.



Uwaga, uwaga!

Postanowiłam spróbować swoich sił i zgłosić ten przepis do konkursu na kulinarnego bloga roku! Serdecznie zachęcam do głosowania, wśród głosujących rozlosowane zostaną karty upominkowe DUKA. Jeśli więc uważacie te ciasteczka za nieskończony cud natury głosujcie! Więcej info po prawej stronie:)

Domowy makaron pełnoziarnisty okraszony bluzgami:)

Że też mi do głowy wpadają czasem takie dziwne pomysły! Zachciało mi się makaronu domowego. I to jeszcze z mąki pełnoziarnistej i w dodatku z otrębami! Pełna zapału chwyciłam się robienia zupełnie nieświadoma co mnie czeka. A czekało wiele niespodzianek. Po pierwsze: mąka wychlała tyle wody, ile nie wypija przeciętny człowiek nawet na silnym kacu. Cóż, taki urok otrębów w sumie, mogłam to przewidzieć. Po drugie: zagniatanie tego ciasta zajęło mi z dobre pół godziny albo i więcej. Po trzecie okazuje się że makaronu z prawie kilograma mąki wychodzi dużo. Bardzo dużo. Nie mam gdzie w sumie szklanki postawić bo wszędzie na stołach się suszy ten cholerny makaron. Kiedy już w końcu wyrobiłam niesforne ciasto, rozwałkowałam pierwszą porcję i pocięłam, okazało się że reszta ciasta straciła jakoś dziwnie elastyczność i się rwało. Och, ale poleciało mięsa dzisiaj w mej kuchni( i nie mam tu na myśli żadnego drobiu, wieprza ani wołowiny nawet). Jednak i tak, o ironio, uważam że warto sobie taki makaronik zrobić. Tanio wychodzi, dużo go jest, no i jest zdrowy:)


Domowy makaron pełnoziarnisty


* 750 gram mąki pełnoziarnistej( u mnie "3 zboża" z Lubelli)
* 50 gram drobnych otrębów( u mnie żytnie)
* letnia woda
* łyżeczka soli
* dwie łyżeczki oliwy z oliwek
* jajka( niekoniecznie, im więcej jajek, tym ciasto będzie twardsze)



Mąkę i otręby mieszamy w dużej misie z solą. Dodajemy oliwę, ewentualnie jajka i zaczynamy wlewać wodę. Wyrabiamy stopniowo ciasto. Trzeba to robić energicznie i dość długo. Ciasto jest idealne jeśli jest zwarte, nie klei się do rąk, ale wciąż zachowuje swoją elastyczność. Odstawiamy je na 15 minut. W zależności od tego czy posiadamy maszynkę do makaronu czy też nie, odrywamy po kawałku ciasta i wałkujemy na cienki placek. Każdy placek lekko oprószamy mąką i czekamy aż lekko przeschnie( trwa to zależnie od wilgotności powietrza około 20 minut). Następnie podsuszone ciasto kroimy w dowolne kształty( u mnie tagiatelle) i rozkładamy na ściereczce lub lnianym prześcieradle do całkowitego wysuszenia( może to potrwać nawet 12 godzin). Gotowy makaron przechowujemy w szczelnym pojemniku lub torbie i gotujemy do ulubionego stopnia twardości w razie potrzeby. 


Się ciasto suszy:)


Smacznego!

czwartek, 8 marca 2012

Kanapkowa pasta łososiowa

Choć rzadko się u mnie na blogu pojawiają to jestem wielką wielbicielką wszelakich ryb:) Może ma na to wpływ miejsce urodzenia- Mazury, może coś jeszcze innego w każdym razie należę do tych osób, które nie wybrzydzają że muszą ości wybierać tylko ochoczo zabierają się do roboty. Lubię je właściwie w każdy wydaniu- jako wędzone, ugotowane, upieczone, smażone w panierce, w occie itp. itd. Choć połączenie twarożku i ryby może się wydać niektórym dziwne to jednak polecam spróbować. Łosoś w tej paście smakuje o wiele delikatniej niż samotnie i o wiele wyraziściej przez dodatek szczypiorku lub cebulki. Porcja na cztery nieduże kromki chleba.



Kanapkowa pasta łososiowa

* płat wędzonego łososia
* 120 gram serka śmietankowego, bielucha lub po prostu serka homogenizowanego naturalnego
* jedna mała cebulka lub cztery łyżki posiekanego szczypiorku, może być też koperek
* pieprz i sól(chociaż łosoś dla mnie był dość słony)
* opcjonalnie: kilka kropel soku z cytryny i pół łyżeczki otartej skórki


Łososia rozgnieść starannie widelcem( jeżeli jest dość zwarty to można go zamienić blenderem na pastę). Wymieszać z serkiem. Cebulkę pokroić bardzo drobno i dodać do pasty. Dość obficie doprawić pieprzem. Jeżeli łosoś ma dalej lekko tranowaty smak to dodajemy kilka kropel soku z cytryny i otartą skórkę. Odstawiamy na około 15 minut aż się przegryzie. Podajemy ze świeżym chlebem.



Smacznego!

środa, 7 marca 2012

Tort porowy na otrębowym spodzie

Ten tort był moją miłością od pierwszego kęsa:) Bardzo aromatyczne, pikantne nadzienie i kruche ciasto o dość licznych walorach zdrowotnych. Dodatek sera żółtego i boczku może nie czyni z niego małokalorycznego, ale pysznie smakuje a ser to bogate źródło wapnia, więc dalej jest to propozycja zdrowsza niż nie jeden tort z cukierni. Myślę że takie ciacho przypadnie do gustu nawet mięsożernym panom i ze względu na prezencję będzie dobrym prezentem. Przepis można modyfikować, dodać jogurt zamiast śmietany, zrezygnować z boczku i górę udekorować plastrami cukinii. Porcja na tortownicę 28 cm; przepis od mojej mamy:)



Tort porowy na otrębowym spodzie


* 50 dag porów
* cztery łyżki oleju (lub oliwy z oliwek)
* 6 łyżek mleka 

* cztery jajka
* 15 dag śmietany
* 30 dag mąki pszennej ( można wymieszać pół na pół z pełnoziarnistą)
* 10 dag otrębów pszennych lub żytnich
* dwie łyżeczki proszku do pieczenia
* 10 dag twarogu
* 10 dag żółtego sera
* 6 plastrów boczku
* gałka muszkatołowa, sól, pieprz 



 Umyte i osuszone pory pokroić na nieduże kawałki i chwilkę dusić na patelni z dwoma łyżkami oleju.
Z mąki ,dwóch jajek, reszty oleju, proszku do pieczenia , otrębów i twarogu zagnieść ciasto, po czym 2/3 rozwałkować i przełożyć do wysmarowanej tłuszczem tortownicy lub wyłożyć papierem do pieczenia. Z reszty ciasta uformować wałek i ułożyć wokół blachy wysoki brzeg.Ser żółty starkować na tarce o dużych oczkach, wymieszać z dwoma jajkami, mlekiem, śmietaną,solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Na cieście rozłożyć równą warstwę porów, przykryć przygotowaną masą i na wierzch ułożyć plastry boczku. Piec około 45min w temperaturze około 180 stop.C


wtorek, 6 marca 2012

Cyklop- przekąska rodziny Borejko

 
"(...)Kiedy się okazało, że dla niej już nie starczy - Natalia musiała szybko czymś się pocieszyć i dlatego usmażyła jajko na grzance z kroplą ketchupu pośrodku, która to potrawa nosiła u Borejków nazwę "Cyklop"."

Małgorzata Musierowicz, Dziecko Piątku


W związku z akcją której jestem organizatorką ( a o czym pisałam w poprzednim poście) postanowiłam sobie zrobić Borejkowskie śniadanko. Danie jest moją całkowitą inwencją, ale nie ukrywajmy że nie było tu w sumie nic do wymyślania:) Propozycja jest dość ciekawa i bardzo syta, poza tym naprawdę nieźle się prezentuje. Nie jest to jednocześnie danie skomplikowane więc nawet laik sobie poradzi. Przepis na jedną głodną osobę lub dwie, które mają ochotę coś przekąsić.



 Cyklop

* dwa średniej wielkości jajka
* dwie kromki chleba tostowego
* dwie łyżki oleju
* ketchup
* szczypiorek drobno posiekany
* sól i pieprz (najlepiej świeżo zmielone)

Na patelni rozgrzewamy dwie łyżki oleju. Kiedy będzie już miał odpowiednią temperaturę powoli i z niedużej wysokości wbijamy na patelnię jajka. Smażymy na średnim ogniu tak, by białko było ścięte a żółtko dalej płynne. Nie trzeba jajka przerzucać na drugą stronę, wystarczy przykryć je pokrywką.
Kiedy jajka już się ścinają, robimy dwie grzanki w tosterze. Na pieczywo delikatnie zsuwamy po jajeczku. Na środku wylewamy odrobinę ketchupu. Posypujemy całość szczypiorkiem oraz solą i pieprzem.

Smacznego!


Przepis dodaję do akcji "W kuchni z Małgorzatą Musierowicz"





W kuchni z Małgorzatą Musierowicz