Lato w pełnej krasie szaleje na straganach i w ogrodzie. Aż żal nie skorzystać z tych dobrodziejstw i nie połączyć ich w jednym daniu. Postawiłam więc na naleśniki na, które pomysł w mojej głowie zrodził się już jakiś czas temu i dojrzewał do realizacji. Ciasto jest rzadkie, ale niech was to nie przeraża- dzięki temu naleśniki są wyjątkowo cieniutkie i elastyczne. Nadziałam te naleśniki serkiem homogenizowanym naturalnym i owocami sezonowymi w kolorystyce dopasowanej do kwiatka, który je zdobił. Można użyć dowolnych kwiatów, oczywiście jadalnych i zrywanych w miejscu z daleka od drogi i innych źródeł zanieczyszczenia. Aby sprawdzić co z łąki czy ogrodu można zjeść skorzystajcie z listy u
Pinkcake- kwiatkowego guru;) By nasze rośliny dobrze zachowały kształt w naleśniku trzeba je nieco spłaszczyć w palcach. Polecam użyć oleju rzepakowego- bogatego w kwasy tłuszczowe omega- 3, o delikatnym smaku, który nie dominuje w potrawach.
Naleśniki z jadalnymi kwiatami
- 140 gram mąki
- 300 ml mleka
- 30 ml oleju rzepakowego
- szczypta soli
- dwa jajka
- kwiaty( u mnie mak, lawenda i nagietek)
- owoce do nadzienia( dwie morele, cztery łyżki jagód, dwanaście malin)
- opakowanie serka homogenizowanego naturalnego
- około dwóch łyżek oleju rzepakowego(do natłuszczania patelni)
Mąkę, mleko, jajka, olej i sól wymieszać trzepaczką na jednolitą masę. Wlewać po porcji na rozgrzaną patelnię wysmarowaną nieco olejem. Zaraz po wlaniu ułożyć na jeszcze wilgotnym cieście kwiaty. Przewracać na drugą stronę i smażyć krótko by kwiaty nie straciły koloru. Gotowe naleśniki smarować serkiem i nadziewać owocami( u mnie lawendowy naleśnik był z jagodami, nagietkowy z morelami, makowy z malinami). Można posypywać cukrem pudrem lub dekorować bitą śmietaną. Smacznego!
Przepis bierze udział w konkursie "BLOGERZY KOCHAJĄ OLEJ RZEPAKOWY"
Nigdy nie jadłam kwiatów... Mentalnie to dla mnie abstrakcja, choć wiem, że jest całkiem popularne i wykorzystywane w kuchni. Chciałabym ich spróbować właśnie w takich kwiecistych naleśnikach ;)
OdpowiedzUsuńjeju jakie bombowe:) super!
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają :))
OdpowiedzUsuńFaktycznie wyglądają cudownie, jednak szafirek armeński (fioletowy - pierwszy od prawej na zdjęciu) to roślina trująca - podobnie jak większość wiosennych kwiatów, dlatego odradzam jedzenie kwiatów bez wiedzy na ich temat, bo może się to skończyć tragicznie..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Łobuzińska :)
Tak się składa, że pierwszy, fioletowy kwiatek to lawenda(co jest napisane w przepisie), a nie szafirek(który przekwitł już jakieś trzy miesiące temu;). Nie uraczyłabym świadomie ani siebie, ani nikogo bliskiego czymś co mogłoby komuś zaszkodzić. Jestem dość świadomym kwiatowym konsumentem;).
UsuńA to przepraszam :) Nie przeczytałam opisu, przyznaję się. Swoją drogą bardzo fajny blog, dodałam do ulubionych. Na pewno wypróbuję ciasteczka z lawendą, bo wydają się bardzo intrygujące :))
UsuńPozdrawiam