Wracam w końcu z nowymi przepisami i planami na regularne dodawanie postów. Co z tego wyniknie to się okaże, ale postaram się- to pewne. Nie muszę chyba nikomu powtarzać jak bardzo jestem człowiekiem- węglowodanem. Tym dziwniejsze, że te właśnie kluseczki jadłam tylko kilka razy w życiu. A szkoda, bo to fajny dodatek do zup, ale także samodzielne danie. Idealnie sprawdzą się w pomidorowej, świetne będą z gulaszem zamiast kaszy. Dobrze też będą smakować jako danie na słodko, na przykład z twarożkiem lub owocami. Cokolwiek z nimi nie zrobicie, nie będziecie żałowali;). Z podanych proporcji mi wyszła miseczka i trochę. Aby ciekawie je urozmaicić można dodać sera o wyrazistym smaku(np. parmezan) lub trochę ziół, na przykład bazylii lub koperku. Nic natomiast nie zmieni faktu, że kluseczki te są porażająco niefotogeniczne.
Kluski kładzione
- jedno jajko
- półtora szklanki mąki pszennej(można zastąpić pełnoziarnistą)
- szklanka mleka
- szczypta soli
- jedna łyżka oleju lub oliwy
Wszystkie składniki dokładnie ze sobą połączyć. W garnku zagotować wodę i na wrzątek wrzucać z mokrej łyżki(łatwiej schodzą) ciasto. Powtarzać czynność aż do wykorzystania całego ciasta. Wyjmować z garnka łyżką cedzakową gdy wypłyną na powierzchnię. Można zlać wodą lub okrasić masłem aby się nie posklejały.
Hmm, lane kluseczki - pycha :) Ale ja do tej pory zawsze jadłam je na słodko. Chyba czas na nowe doświadczenia.
OdpowiedzUsuńpychota!:) moje smaki!
OdpowiedzUsuńCzęsto te najbardziej niefotogeniczne potrawy okazują się najpyszniejsze :) Uwielbiam kluseczki wszelkiego rodzaju.
OdpowiedzUsuńA wyszły bardzo smacznie i fotogenicznie:)
OdpowiedzUsuń